czwartek, 27 grudnia 2007

APERTUM
Reclamo! - doctae.

Szanowni Państwo!

Założenie forum dla strony APERTUM odkładam na jakiś czas. Chwilowo jego rolę ma przejąć ten blog. Myślę, że powinien wystarczyć jako miejsce wymiany informacji dotyczących naszych wzajemnych, głównie uczelnianych, akademickich kontaktów. Jasne zatem, że nie będzie to typowy dziennik sieciowy. Nie zamierzam prowadzić wynurzeń sfrustrowanego akademika, ani pozować na nie mniej sfrustrowaną panienkę. Zwyczajnie, nie jestem jeszcze sfrustrowany. Natomiast mogę ulec frustracji, jeśli nadal będziecie ode mnie oczekiwali "specjalizacji" w zakresie semantyki milczenia i tylko w tym zakresie. Te słowa adresuję głównie do doktorantów, uczestników seminarium, które ma wystartować na wiosnę. Owszem, jest moim zadaniem opracowanie programu naszych spotkań. Wkrótce go otrzymacie. Rzecz w tym, żebyście zechcieli włączyć się do współpracy już na tym etapie przygotowań. Jedno mogę natychmiast "obiecać". Nie będzie żadnego czytania tekstów. Zakładam, że umiecie składać literki. Moja część seminarium ma być mini projektem badawczym skupionym wokół pytania: czy współczesna kultura jest w stanie generować mit.

Co do roli mitu, zdania wśród filozofów są podzielone. Skrajne stanowisko prezentuje na przykład Benjamin. Dla niego mit jest formą zniewolenia. Nie jest moją rzeczą a priori odrzucać tego rodzaju zapatrywania. Wszakże mam wątpliwości oraz nieco inne "intuicje" wyjściowe. Otóż moje podejrzenie sprowadza się do tego, że mythos jest warunkiem sine qua non wystąpienia logosu. Że tu, na ich styku toczy się jakaś dialektyczna gra. Prawa tej gry, jeśli są jakiekolwiek, chciałbym z Wami prześledzić. Tymczasem jednak powszechny w kręgach postmodernistycznych i wszelkich post-postach atak na logocentryzm kultury Zachodu odczytuję jako działanie samobójcze. Mythos, który nie prowokuje "ataku" logosu jest własną karykaturą. To zaś, z drugiej strony spoglądając, znaczy, że niezagrożony logiką mit obumiera lub wyradza się w trywialny kalejdoskop bezładnych obrazów. Był czas bibliae pauperorum - mamy czas Vista pauperorum. Kultura obrazów wyzwolonych z semantycznego "rzędu", to jeszcze nie kultura mitu. Powtarzam, to nie jest diagnoza. To podejrzenie, które kieruje moją uwagę ku problematyce znaku ikonicznego, a dalej podobieństwa. Od tego zaczniemy. Na pierwszy ogień idą: 1. Pytanie o różnicę między podobieństwem a różnicą (podobieństwo jakości, różnica istoty - jak u tomistów?); 2. Platon i jego teza z VII Listu, w myśl której jakość i istota to dwie niewspółmierne sprawy. 3. Ukryty paradoks obrazu w tymże VII Liście Platona. 4. Dalej Peirce i jego definicja znaku ikonicznego przez możliwe podobieństwo. 5. Następnie Wittgenstein i definicja obrazu w oparciu o "cząstkową" tożsamość. 6. Obraz, podobieństwo i różnica w ujęciu Husserla i Ingardena. 7. Bild versus Abbild w ujęciu Gadamera. Na tę chwilę, wystarczy... cdn.